wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział VII

HERMIONA
Wpatrywałam się w Draco, który szedł w przeciwną stronę. Co to miało znaczyć? Czy... Nie, nie uwierzę, że Malfoy się we mnie zakochał. Co mu się stało? Co to miał o znaczyć? Tak wiele pytań cisnęło mi się na usta, ale nie dane mi będzie dzisiaj poznać na nie odpowiedzi. Nie mogłam go znaleźć. Pobiegłam kawałek, by go dogonić, ale nigdzie go nie zauważyłam. Weszłam więc do domu i postanowiłam zrobić sobie relaksującą kąpiel. Musiałam o tym pomyśleć. Musiałam po prostu dowiedzieć się, o co mu chodziło. Patrzeć mu w oczy i widzieć czy nie kłamie. Na te piękne, niebieskie... HERMIONA! Czy mi też odwaliło tak jak Malfoyowi? Co prawda jest nieziemsko przystojny, jego charakter jest nietypowy i jest wrażliwy, choć to skrycie ukrywa... Ale żeby tak myśleć o MALFOYU? Przecież to nadal chłopak, który mnie w głębi serca nienawidzi... Tylko co to dzisiaj było? Uch... Nie zasnę dzisiaj... Ale w sumie czemu? To po prostu kolejny chłopak, który chce mi złamać serce. Tak jak Ron. Nie myślę o tym. Nie spytam go jutro o co chodziło. Choćby nie wiem jakby to było trudne.
DRACO
Oparłem się o jakiś brudny budynek. Musiałem wybiec wszystkie emocje, które dziś przeżyłem. Co ja powiedziałem Granger? Że jest wyjątkowa? No bo jest. Ale nie kocham jej... Chyba. Nie wiem. Cholera, te jej ciało. Ten charakter. Ten prąd, gdy przechodzi przez nasze ciała, gdy się dotykamy. Nigdy o nie tak nie myślałem, ale jest niesamowita. Ale żebym ja się zakochał w... Nie, to niedorzeczne. Jak ona mogła zrozumieć moje słowa? Czy mogła to zrozumieć jako wyznanie miłości? Możliwe... Co ja, do cholery jasnej, narobiłem? Nie wiem nawet, czy ją kocham. Po prostu chciałem, żeby wiedziała, że nie chcę jej traktować jak inne dziewczyny... Bo jest inna. Nie rozbiera mnie wzrokiem, nie stara się mnie zdobyć. Wyzwaniem jest, by dowiedzieć się co znaczy jej delikatny uśmiech, gdy patrzy na mnie. A co dopiero czy mnie kocha, lubi, nienawidzi... Dlaczego wszystko musi być takie trudne? Usiadłem na ławce i patrzyłem w niebo. Co ja jej jutro powiem? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi. Potrzebuję kogoś, kto by mnie wysłuchał. Na początku wydaje mi się to trochę głupie, ale biegnę w stronę mieszkania Zabiniego. Otwieram swoim kluczem i pukam do jego pokoju
-B?
-Smoczek? Co chcesz ode mnie? -spytał otwierając drzwi kopniakiem. Było tu strasznie duszno i lekko śmierdziało. Otworzyłem okno i walnąłem się na łóżko obok niego.
-Granger.-mruknąłem tylko, a on się uśmiechnął
-Nie jednemu zawróciła w głowie. Nie jest w moim typie, wolę głupsze...
-Na twoim poziomie intelektualnym- wtrąciłem złośliwie
-Stary, przyszedłeś po radę, czy żeby mnie obrażać?- powiedział lekko obrażony
-Ale się z ciebie baba zrobiła. Tylko obrażałbyś się. Mów o Granger!
-No okej, okej-powiedział nadal lekko obrażony, a potem przyjął swój nieschodzący z twarzy uśmiech -Chyba o jej walorach fizycznych nie muszę ci wspominać...
-Ale z ciebie debil, wiesz? Nie chodzi mi, żebyś ją mi reklamował, bez tego wiem, że jest niesamowita. Po prostu powiedz mi o jej i rudzielcu. Nie jestem pewny, ale chyba ją zranił
-Szybki jesteś. Była w depresji z powodu tego dupka. Wiesz co on zrobił? Wybrał Greengrass. Z powodu tych wszystkich niesnasek pomiędzy Slytherinem i Gryfonami nasze domy spędzały ze sobą więcej czasu. Pamiętasz jak wreszcie zaczęli oficjalnie chodzić. Hermiona była wtedy przeszczęśliwa.
-Coś kojarzę, ale raczej nie skupiałem się na tym tak bardzo. Wtedy starałem się zdać jak najlepiej OWUTEMY, bo z nauką było cienko, a chciałem jak najlepiej wypaść, żeby zostać ministrem... No i zostałem. Asytentem
-Oj, przestań się nad sobą użalać. Mogło być gorzej. Hermiona, podobnie jak ty kuła całymi dniami. Chociaż ona nie miała takich zaległości, kuła i kuła, i kuła, i kuła. Cały czas można było ją spotkać w bibliotece. A Ron nie miał takich ambicji. Mniej więcej pod koniec roku zaczął się spotykać z Greengrass... Hermiona i Ron byli od dawna zakochani, ale Ron po prostu wpadł po uszy, gdy zobaczył Dafne. Hermiona nie zauważała tego, ponieważ naiętnie uczyła się do OWUTEMÓW. A romans Dafne i rudzielca trwał dalej. Po OWUTEMACH można było spotkać ich całujących. Biedna Dafne
-Raczej biedna Hermiona... Jezu, to brzmi jak jakiś tani serial
-Dokładnie! Her po tych OWUTEMACH zaczęła zauważać, że olewała Rona. Dopiero po paru dniach odważył się jej powiedzieć. Hermiona wyjechała wcześniej z Hogwartu z samymi W na OWUTEMACH i bez Rona.
-Sad story... Ale można było się tego spodziewać po rudzielcu... Jak można zaprzepaścić taką szanse? Ma się taką inteligentną laskę, razem się uczycie, masz potem super oceny i super dziewczynę. A tak ma kiepskie OWUTEMY i kiepską Greengrass.
-Nie mówiłeś tak o niej, jak razem baraszkowaliście
-Spadaj, Blaise. Nie jesteś lepszy.
-Jestem przystojniejszy
-Jaka skromność.
-Po prostu patrzę realistycznie na świat-powiedział. Rzuciłem w niego jakąś rzeczą i zaśmiałem się
-Debil- stwierdził po chwili i razem się zaśmialiśmy. Po chwili zaczęliśmy gadać o quidditch'u i innych rzeczach. Trwało to raczej długo, bo potem poszła w ruch Ognista. Zasnąłem około 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz