sobota, 15 lutego 2014

Rozdział I

DRACO
Pojawiłem się nagle na ciemnej ulicy z myślą 'Jak mogłem jej coś takiego zrobić? Dlaczego ją tam zostawiłem?'. Takie myśli zaprzątały mi cały dzień. Cały dzień nic pożytecznego nie robiłem, tylko szedłem w tylko mi znanym kierunku i myślałem. Myśli, które sprawiały mi ból, robiły to cały dzień. Dopiero, gdy zaczął padać mocny deszcz, ocknąłem się. Zauważyłem, że minęły dobre cztery godziny. To jednak nie było ważne... Usiadłem na ławce na zadaszonym przystanku autobusowym i obserwowałem przechodzących mugoli. Nawet nie wiedzieli, co się stało ledwie rok temu. Patrzyłem na ich uśmiechnięte twarze, które nie były uświadomione co im zagraża. Zagrażało. W duchu pocieszyłem się myślą, że nie ma już Czarnego Pana... pfff... Voldemorta. Nie jest on żadnym Panem. Ale niestety był. Westchnąłem ponownie i popatrzyłem na słońce, które coraz bardziej zmierzało w stronę zachodniego krańca nieba. 'Gdzie ja będę teraz spać?' pomyślałem i ukryłem twarz w dłoniach. Nikogo nie znałem w tym świecie, bo byłem pieprzonym arystokratą w świecie magii. Byłem... Z nieba nadal padał deszcz, a robiło się coraz zimniej i ciemniej. Popatrzyłem na swój ubiór- marynarka, jeansy i koszulka. 'Mogłeś to lepiej zoorganizować, głupku' pomyślałem, a potem uświadomiłem sobie, że gadam sam ze sobą. 'Dobrze, że w myślach' dodałem i wstałem. Deszcz już nie był taki intensywny, więc szybkim krokiem skierowałem się w stronę jakiejś ciemnej uliczki. Tam aportowałem się do tawerny na Pokątnej. Gdy już siedziałem w małym pokoju, patrzyłem na księżyc i miałem nadzieję na cud. Nie wiedziałem tylko na jaki cud.
HERMIONA
Wyszłam jak zwykle z Ministerstwa Magii i skierowałam się do mojego przytulnego mieszkania. Nie jeździłam taksówką, samochodem czy autobusem. Szybki spacer zawsze dawał mi dużo energii i sprawiał, że miałam niezłą figurę. Nie byłam z niej jakoś dumna, ale zawsze miło, gdy mężczyźni oglądali się za tobą. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej. Nagle zaczęło padać. 'Cholera jasna' pomyślałam i schroniłam się pod przystankiem. Usiadłam obok jakiegoś zrozpaczonego blondyna. Popatrzyłam na niego i zastanowiłam się. Wydawało mi się, że kiedyś go widziałam. Nagle serce mi zaczęło bić. 'Czyżby to nie Malfoy?' pomyślałam i zamarłam. Nie ruszałam się i nie patrzyłam w jego stronę. Gdy się poruszył, odchyliłam głowę w bok. Moje serce znów przyspieszyło. Nie miałam ochoty na obelgi z jego strony. Poza tym, jest poszukiwany przez Ministerstwo. Nie jako przestępca, bardziej jako świadek. W końcu był z niego taki śmierciożerca, jak ze mnie kucharka. Byłoby dobrze jakbym go oszołomiła i zaniosła do Ministerstwa. To co, że tylko świadek- bardzo ważny świadek. Po chwili wstał i zaczął gdzieś szybko iść. Wstałam po chwili i zaczęłam go śledzić. Nawet, gdybym obok niego szła, nie zauważyłby mnie. Rozmyślał nad czymś mocno. Potknął się nawet o kogoś. 'Malfoy zamyślony... To on w ogóle umie myśleć?' pomyślałam i uśmiechnęłam się złośliwie. Nagle blondyn gwałtownie skręcił. Podbiegłam w tamtą stronę. Dobrze znałam tą uliczkę, tam często się tam aportowałam. Jednak nie zdążyłam, Malfoy zniknął. Przeklnęłam pod nosem swoją głupotę i odeszłam niezadowolona. Skierowałam swój szybki marsz w stronę mieszkania i myślałam o tym incydencie. Byłam mocno wkurzona na siebie i na Bogu winnego Malfoya. Weszłam do mieszkania i zdjęłam płaszczyk. Odgrzałam wczorajszą pizzę i usiadłam z nią na kanapie.  Odsłoniłam szklaną ścianę, która zastępowała mi telewizor. Miałam tutaj idealny widok na Londyn. Uwielbiałam patrzeć na tych wszystkich ludzi, którzy wracali do domów, mieli rodzinę. Uwielbiałam myśleć, że mam rodzinę. Jednak nie było faceta, który kochałby mnie za charakter. Wszyscy kochali moje ciało. Gdy zaczynałam mówić, tracili zainteresowanie. Nie rozumieli mnie. Czy to nie ironiczne? Jeszcze rok temu kochałam się w głupim Ronie, który mógł zostawić mnie dla głupiej dziewuchy. Ale teraz byłam silniejsza i słabsza. Silniejsza jeśli chodzi o charakter, słabsza jeśli chodzi o rozstania. Rozmyślałma tak długo, gapiąc się w księżyc i popijając czerwone wino.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz