niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział IV

DRACO
Patrzyłem jak odchodzi, lecz przerwał mi w tym Blaise waląc mnie w ramię.
-Chodź stary! Trzeba to jakoś uczcić, co nie?
-Co?-spytałem nieprzytomnie. Ta szatynka działała na mnie dziwnie.
-Uwolnienie cię, wydanie ojca, wybieraj sam-powiedział czarnoskóry chłopak i złapał mnie. Zaciągnął mnie do jakiegoś ciemnego zaułka i zanim zdążyłem zaprotestować, aportował mnie do jakiegoś klubu.
-Tu się bawi elita-powiedział wskazując mi na ściany pełne graffiti, czarną podłogę i długi bar. No nie wyglądał to jak elitarny bar. Zauważyłem kilku kolegów z roku i podszedłem do kogoś. Zacząłem zagadywać i pytać o plany na przyszłość itp., tak zwana wymiana informacji i plotek. Paru Ślizgonów spytałem nawet czy wiedzą coś o matce, jednak niczego się nie dowiedziałem. Po chwili usiadłem w rogu. Wyjątkowo nie miałem ochoty na imprezę, szczególnie, gdy wiem, że matka nadal przeżywa piekło w domu. Piłem Ognistą patrząc na tańczącego Zabiniego, który zaciąga kolejną dziewczynę do damskiej toalety. Na prawdę nie miałem ochoty spędzać tutaj czasu. Gdy Zabini zapewne posuwał tamtą blondynkę, ja szybko wyszedłem. Po chwili okazało się, że byłem na Piccadilly Circus. Ruszyłem więc wolnym krokiem w niewiadomą nawet mi stronę. Gdy popatrzyłem na wysoką blondynkę z małym chłopczykiem, także blondynkiem, znów wróciłem myślami do matki. Zawsze skrywałem to, ale jeśli chodzi o nią byłem bardzo wrażliwym. Ogólnie nie byłem zimnym draniem, który marzy o zabiciu całego świata. Niestety tak o mnie mówią. Jednak, w głębi serca, umiem kochać. Tylko wpajane mi było, że to złe. Kochający równa się słaby. Tak nie jest, ale jednak nadal tak myślę. Westchnąłem. Nagle uświadomiłem sobie, że jestem w parku. Usiadłem na brudnej ławce i patrzyłem w niebo.
HERMIONA
Wyszłam z domu w czerwonym płaszczyku, jeansach i butach na koturnie. Miałam ochotę na długi spacer. To był trudny dzień. Nie tylko ze względu na Malfoya i jego dramat. Po prostu czułam się nieswojo. Skierowałam się w stronę parku, myśląc o Malfoy'u i o jego zmianie... Czyżby to była prawda? Jeżeli tak, byłoby niesamowicie... Choć był wrednym sukinsynem, tak na prawdę był cały czas zagubiony i fajnym chłopakiem. Łamaczem serc i casanovą, lecz nie tylko jego wygląd przyciągał dziewczyny. Po prostu jego charakter był inny, ciekawy. A wiedząc, że coś się kryje za tą arogancją i nienawiścią... Gdy weszła do parku, zauważyła białą czuprynę chłopaka. O wilku mowa. Usiadła obok niego i powiedziała
-Hej, fretko
Draco popatrzył na mnie zaskoczony. Miał błyszczące od łez oczy i parę łez spływało leniwie po policzku.
-Oj, sorry. Może ja już pójdę...-powiedziałam chcąc uniknąć krępującej sytuacji
-Zostań... Nie wierzę, że to mówię, ale potrzebuję kogoś, kto mnie choć trochę zna i nie chce, żebym ją przeleciał
-No to to na pewno nie ja
-Więc zostań, co?-popatrzył na mnie, a ja wróciłam na miejsce obok niego.
-Co się dzieje?-pytam patrząc w górę tak jak on
-Matka. Nie mogę ogarnąć tego, że jestem takim strasznym egoistą i zostawiłem ją. Nawet nie wiem, czy ona nadal żyje. Przecież ojciec nigdy nie mógł docenić skarbu jaki miał.
-Widzę, że mamisynek z ciebie.
-Po prostu ją szanuję. Ty nie rozumiesz, twoi rodzice są mugolami, a twój ojciec nie jest sadystą.
-W sumie... Ale zamartwiając się, nie pomożesz jej...
-Wiem, po prostu... Dzięki niej nie siedzę z ojcem i nie planuję tej głupiej wojny. Zawdzięczam jej rozum.
-No to na prawdę dużo, chociaż... w twoim przypadku to nie tak wiele.
-Spadaj, Granger
Zamilkliśmy patrząc w niebo. Co chwilę patrzył na mnie otwierając usta, jakby chcąc coś powiedzieć, lecz milczał nadal. Patrzyliśmy tak dłuższy czas, dopóki nie usłyszeliśmy głos pijanego Blaise'a i chichot jakiś panienek.
-Super-mruknął, a ja patrzyłam na wianuszek głupich dziewczyn uwieszonych na Blaise'ie
-Stary, chodź, mój dom jest niedaleko. Dziewczyny, co sądzicie o moim kumplu?-spytał czarnoskóry, a ja mimowolnie zachichotałam patrząc na rozdziawione usta dziewczyn. Popatrzyłam na Draco, który też chichotał. Podniosłam brew i szepnęłam do niego
-Chcesz zobaczyć występ najżałośniejszych dziewczyn?
-To można być jeszcze bardziej żałosnym?-spytał uśmiechając się
-Uwierz mi, że można-mruknęłam i cmoknęłam go delikatnie w policzek.
-Do zobaczenia, kochanie-powiedziałam i odeszłam czując na sobie tyle zazdrosnych i nienawistnych spojrzeń. Zachichotałam cicho, gdy usłyszałam wybuch śmiechu Draco i Blaise'a oraz dziewczyn, które nawet nie zdawały sobie sprawy, że śmieją się same z siebie. Pobiegłam w stronę domu w wyśmienitym humorze. Gdy zasypiałam, miałam przed oczami tylko błyszczące oczy blondyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz