niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział V

DRACO
Obudziłem się z cichym jękiem. Bolały mnie plecy i głowa. Plecy z powodu cienkiego materaca na brudnej i usłanej śmieciami podłodze Blaise'a, a głowa z powodu kaca. Odsunąłem jakąś przytulającą się do mnie dziewczynę i poszedłem do łazienki. Idąc, rozglądałem się po niesamowicie brudnym mieszkaniu Blaise'a. Ile będę musiał to wytrzymywać? Nie znoszę brudu, od zawsze byłem pedantem. Zdjąłem uwalone w jakiejś nieznanej cieczy ubrania i odkręciłem kurek z lodowatą wodą. Wchodząc, krzyknąłem, lecz po chwili lodowata woda ukoiła moje nerwy. Po dłuższej chwili wyszedłem w samym ręczniku i wyciągnąłem wczoraj sklonowane ubrania. Muszę sobie kupić nowe, ale to na razie nie było dla mnie takie ważne. Nie chciałem się spóźnić do pracy. Przekonywał mnie jeden ważny argument- gdy się spóźnię, będzie czekała na mnie wyjątkowo rozzłoszczona lwica. Przypomniało mi się wczorajszy wieczór i zachichotałem. Szybko aportowałem się do ciemnej uliczki, rzucając w ostatniej chwili zaklęcie Aquamenti na przyjaciela. Mokra pobudka jak za dobrych, starych czasów. Z uśmiechem na twarzy wszedłem do ministerstwa, nie zauważając nawet, że padało. Otworzyłem drzwi do biura Granger. Nie było jej tam. Zrobiłem sobie kawę i usiadłem na jej fotelu, przyjmując minę 'Spóźniłaś się, pani Idealna'.
HERMIONA
Otworzyłam leniwie jedno oko, patrząc na zegarek. 7.45.
- Cholera jasna-krzyknęłam wstając gwałtownie. Pobiegłam do łazienki i wzięłam błyskawiczny prysznic. Myłam zęby i rozczesywałam włosy jednocześnie. Prostym zaklęciem sprawiłam, że moje loki prezentowały się dużo lepiej. Delikatnie się pomalowałam. Narzuciłam na sobie wcześniej przygotowaną niebieską obcisłą sukienkę i buty na obcasie o tym samym kolorze. Szybkim krokiem podbiegłam do wieszaka, łapiąc jedną ręką torebkę, drugą różdżkę. Włożyłam różdżkę do torebki, złapałam płaszcz i aportowałam się niedaleko Ministerstwa. Rzęsisty deszcz w jednej chwili romazał mój makijaż, a obcisła sukienka jeszcze bardziej przylegała mi do ciała.
- Kurczę- mruknęłam i pobiegłam do swojego biura. Zasapana, otworzyłam drzwi i wmurowało mnie. Zapomniałam o Malfoyu, który teraz gapił się na mnie z swoim złośliwym uśmieszkiem.
-Witaj szefowo- mruknął cicho i wstał z mojego krzesła.
- Na czym ja mam siedzieć?- spytał podchodząc do mnie i biorąc ode mnie płaszcz. Powiesił go na wieszaku i zaczął się gapić na mnie, ubraną w bardzo przylegającą sukienkę
-Nie wiem, nie gap się tak na mnie
-To nie możliwe, trzeba było nałożyć płaszcz. Teraz wyglądasz za bardzo obłędnie
-Spadaj, Malfoy. Zrobiłbyś coś pożytecznego.
-No to może mi powiedz co mam zrobić
-No tak, wam z Slytherinu trzeba wszystko tłumaczyć. Masz tu listy, zakopertuj je, a potem zanieś do sowiarni. A potem zrób mi kawy i kup jakieś śniadanie. Tu masz kasę- powiedziałam i wyjęłam portfel.
-Kup sobie coś, a nie będziesz w brudnych ciuchach chodził- dodałam i wyszłam szybkim krokiem do łazienki, nie czekając na jakąkolwiek reakcje blondyna.
DRACO
Mam nosić koperty do sowiarni i robić kawę Granger?! Serio?! Wkurzony zacząłem odwalać brudną robotę, myśląc o szatynce. W sumie za takie widoki jakie dziś zobaczył, mógłby jej robić codziennie kawę. Jej ciało było nieziemskie. No i nie śliniła się na jego widok, wręcz przeciwnie. To było intrygujące, wręcz zaskakujące. Chociaż nie. Ktoś kto cię wyzywał przez... Boże jaki ja byłem głupi... Dziewczyna wróciła już w suchej sukience, bez rozmazanego makijażu i w bardziej uporządkowanej fryzurze. Była niesamowita.
-Malfoy, proszę nie gap się tak na mnie, tylko skup się na pracy. Bo cię zwolnię!
-Mnie? Kotku, nie mogłabyś-powiedziałem uśmiechając się do niej.- Musisz przyznać, że mój uśmiech zwala cię z nóg.
-Może nie często to słyszysz, ale nie. Jesteś nie w moim typie-powiedziała i popatrzyła w dół. Dało się też zauważyć leciutki rumieniec. Kłamała. Uśmiechnąłem się delikatnie i wróciłem do pracy.
HERMIONA
Patrzyłam na blondyna, uśmiechając się leciutko.
-Jestem na prawdę głodna, proszę, pospiesz się-powiedziałam i wyszłam z biura, choć niechętnie. Dlaczego? Nie wiem, lecz szybko poszłam po dzisiejsze akta. Pobiegłam szybko do biura i zderzyłam się z blondynem w drzwiach. Wychodził z stosem kopert, a ja z aktami. Papiery rozsypały się po podłodze. Prawie upadłam, ale w ostatniej chwili blondyn złapał mnie za nadgarstek. Z trudem utrzymałam się na szpilkach, lecz wstałam.
-Dzięki.
 Po chwili schyliłam się i zaczęłam zbierać swoje akta. Draco, za to, zbierał listy.
-Podasz mi tamten list?-spytał uśmiechając się
-Oczywiście- odpowiedziałam i podałam mu go. Jednak nie byłam gotowa na to co on zrobił.
DRACO
Gdy wziąłem od niej list, złapałem jej dłoń i przejechałem po nich opuszkami palców. Jakaś nie znana mi wcześniej energia przepłynęła między mną, a nią. Uśmiechnąłem się szerzej i odłożyłem list na stertę. Ona za to popatrzyła ns mnie podejrzliwie i powróciła do zbierania akt. Ja skończyłem wcześniej, więc wstałem i bezczelnie gapiłem się jej w dekolt. Podniosła wzrok i złapała stertę akt. Podałem jej rękę, ponawiając wcześniejsze pieszczoty. Dotknięcie jej było inne niż dotknięcie innej dziewczyny. Było... dziwne. A na jej twarzy pojawił się rumieniec. Nie protestowała jednak. Uśmiechnęła się tylko i znów mruknęła cicho
-Dzięki
Ruszyłem w stronę sowiarni, zastanawiając się nad Hermioną. Była niezwykła.
HERMIONA
Nadal czułam na swojej ręce jego dotyk. Patrzyłam na rękę, jakbym oczekiwała, że nagle stanie się niebieska. Ale nie zmieniła koloru, nadal taka sama. A jednak inna. Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie wiedziałam czegoś. Hermiona, najlepsza uczennica Hogwartu tego wieku, nie wiedziała co się działo w jej sercu. Odrzucała miłość, jak natrętną muchę. Jedyne co to może być, to głupie zauroczenie w tym głupim, lecz uroczym blondynie. "Malfoy uroczy? Puknij się w główkę dziewczyno!'' pomyślała i przygotowywała akta. Miała tylko godzinę do rozprawy, a miała coraz mniej czasu i j coraz bardziej burczało jej w brzuchu. Popatrzyła na Malfoy'a, który po chwili wszedł z świeżymi bułkami do jej gabinetu. Rzuciła się na nie i wgryzła się w jedną malutką z ziarnami.
-Dzięki, umierałam z głodu. Masz tutaj akta, musisz mi je przygotować zgodnie z kolejnością rozpraw i wypisać mi najważniejsze rzeczy, żebym mogła tylko rzucić okiem. Dziś zostajesz na dłużej, bo ja dziś też dłużej zostaje. Wczoraj narobiłeś niemałego zamieszania...
-Robi się, szefowo.-powiedział i podszedł do biurka. Chwycił akta i zaczął nad nimi pracować. Ja dokończyłam śniadanie, patrząc na niego i jego nieschodzący z twarzy złośliwy uśmiech. Westchnęłam i wzięłam pierwsze akta.
-Jak coś to przynoś mi w miarę na bieżąco-powiedziałam i wstałam. Niby przypadkiem dotknęłam jego ramienia i rozkoszowałam się jego dotykiem. "Co się z tobą dzieje, dziewczyno?"  pomyślałam wchodząc do sali rozpraw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz