niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział VI

DRACO
Zmęczony siedziałem przy biurku i czekałem na Hermionę. Właściwie dopiero teraz ją poznawałem, wiem, że jest inna od innych pustych lasek, które wcześniej poznałem. Jest inteligenta, trudna do zdobycia, piękna i niesamowicie seksowna. Choć jest odważna i nie da sobie w kaszę dmuchać, bez różdżki może liczyć tylko na swój urok osobisty. Jest krucha, bezbronna. Muszę o nią dbać, nie ma nikogo innego. W sumie dopiero teraz uświadomiłem sobie, że od dawna intrygowała mnie ta dziewczyna. Ale zapominałem o niej, obraz został mi przysłoniony kłopotami rodziny. Teraz, gdy na nią patrzę, nie wyobrażam sobie, co bym sobie zrobił, jeżeli bym ją skrzywdził. Kiedyś chciałem ją zabić. Kiedyś chciałem zabić jej rodzinę.Teraz rozumiałem ile sprawiłem kłopotów. Przeglądałem własne akta i wściekałem się na siebie. Zamknąłem oczy i zacisnąłem mocno pięści. Czemu byłem takim tchórzem? Takim głupkiem? Ile przeze mnie zginęło?!!
HERMIONA
Weszłam cicho do biura i zauważyłam Draco, który siedział na jej krześle. Patrzył w sufit, wkurzony na coś. Nie ukrywał się za maską, był sobą. Podeszła bezszelestnie i zauważyła jego akta. Dotknęła jego ramienia i szepnęła mu do ucha.
-Nie przejmuj się, każdy popełnił parę błędów-popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
-A znasz jakąś gorszą rodzinę od mojej?
-Hmm... Myślę, że Riddle'owie mogą być niezadowoleni z niektórych członków swej rodziny-mruknęła. Draco uśmiechnął się nieznacznie, a Hermiona usiadła naprzeciw niego i spytała
-Co tu w ogóle robisz? Dawno skończyłeś swoją robotę.
-Czekam na ciebie. Nie chciałem wracać z Zabinim, który... Po prostu nie chciałem się denerwować.
-No to chodźmy, nie mam zamiaru spędzać ani sekundy dłużej w tym miejscu- powiedziałam i ubrałam płaszcz. Wyszłam, wolno schodząc z długich schodów. Było ciemno, a szpilki nie pomagały w bezpiecznym zejściu. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za talię i nogi i unosi
-Malfoy, natychmiast mnie puść!
-Nie-e - powiedział i zbiegł trzymając mnie w swoich ramionach. Nie powiem, żeby było mi źle, ale...
-Popamiętasz to, Malfoy
-Też cię lubię, Granger-powiedział stawiając mnie przed wyjściem z Ministerstwa. Rozejrzałam się, jednak było tu wyjątkowo pusto. Wyszliśmy razem, a ja wzięłam głęboki wdech i wydech. Powietrze, zanieczyszczone trochę smogiem, orzeźwiło mnie. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu, a blondyn szedł obok mnie
-Nie lepsza aportacja?
-Nie lepszy gruby brzuszek?-odpowiedziałam zgryźliwie
-Masz super figurę, nie wiem o oc ci chodzi.
-No widzisz, nie każdy umie to docenić-palnęłam myśląc o Ronie. Na szczęście blondyn nic nie odpowiedział tylko przejechał koniuszkami swoich palców po moich. Popatrzyłam na niego, a on się uśmiechnął lekko.
DRACO
Popatrzyłem na nią. Zapomniała o wszystkim co jej zrobiłem. Wybaczyła mi, uwierzyła, po prostu. Od wczoraj nie mogę uwierzyć w moje szczęście. Gdybym wcześniej olał ojca, może byłoby z tego coś więce... O czym ty myślisz, Smoku? To nie dziewczyna dla ciebie. Nie jesteś wart tak inteligentnej i pięknej kobiety, najwyżej czeka cię ślub z takim pustakiem z wczorajszej nocy. Patrzyłem na szatynkę, gdy nagle się zatrzymała.
-Tu mieszkam. Hej, Malfoy- powiedziała i  pomachała mi. "Teraz, albo nigdy'' pomyślałem i złapałem machającą mi rękę, pocałowałem koniuszki palców. Popatrzyłem na zszokowaną Hermionę i powiedziałem
-Nie tylko do matki mam szacunek. Jesteś inna niż wszystkie.
Odeszłem, zostawiając Hermionę stojącą jakby była spetryfikowana. Nie odwróciłem się, choć miałem ochotę. Czy to miłość? Nie wiem... Ale wiem, że gdyby coś się jej stało z mojego powodu, byłoby na prawdę źle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz