niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział III

HERMIONA
Wyszłam z celi zszokowana. Malfoy, który czegoś żałuje? Malfoy, który kocha? Malfoy szanujący Dumbledora? Takie i inne myśli w tym stylu przelatywały mi przez głowę. Nigdy nie zastanawiałam się, jak mogą się czuć śmierciożercy... Jak się teraz czują... I dlaczego byli tacy podli? Rozmyślanie o tym tak mnie zajęło, że nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiłam się przed biurem Ministra. Zapukałam cicho. Gdy usłyszałam 'Proszę!' weszłam do środka i zaczęłam
-Witam. Dziś Zabini przyprowadził młodego Malfoya, syna Lucjusza do mnie. Przesłuchałam go i uważam, że powinien zostać natychmiast przesłuchany przed Radą Przysięgłych. Powinniśmy też zdecydować...
-Chwila, chwila. Czy to jest aż tak ważne? To tylko Malfoyowie. Nie są chyba aż tak ważne jak rozwścieczenie olbrzymów w okolicy Norwich. Co nam może zagrażać od byłych śmierciożerców, którzy nie mają swojego Pana i nie wiedzą co robić. Możemy to przesunąć na jutrzejszą Radę Przysięgłych...
-Grozi nam III Wojna o Hogwart, a pan chce to przesuwać?-spytałam rozgoryczona
-Wojna?!
-Tak, wojna. Proszę...
-Już wysyłam listy, proszę się nie denerwować. Może pani już iść. Najlepiej, jakby pilnowałaby pani młodego Malfoy'a...
-A moje rozprawy o państwu Greengrass?
-Zostaną przełożone na późniejszy dzień, spokojnie. Proszę tam iść, pan Malfoy ma tu wiele przyjaciół, nie wiadomo, kto da mu różdżkę...
-Już tam zmierzam- powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam do celi.
-Stęskniłem się-powiedział blondyn, gdy wchodziłam do niego. Prychnęłam tylko.
-Wyładniałaś... To dziwne, że chodzisz z Ronem, skoro możesz mieć każdego...
-Ja z Ronem? Przeszłość...-mruknęłam cicho, ale najwyraźniej to zauważył. Rzuciłam parę zaklęć, by nie mógł mnie dotknąć i wyjęłam książkę.
-Kujon zawsze pozostanie kujonem.
-Czytam dla przyjemności, tobie też przydałoby się.
-Czy ty sugerujesz, że nie jestem zbytnio mądry?
-Taa- powiedziałam lakonicznie i powróciłam do książki.
-Nudzi mi się-powiedział po chwili Draco
-Innym więźniom też, musisz wytrzymać
-Ale tylko ja mam blisko kobietę, z którą mogę...
-Jeżeli myślisz, że mnie przelecisz, to się grubo mylisz. Jesteś... nie w moim typie, kotku- powiedziałam. Co on sobie wyobraża?
-No tak, ty wolisz rudych- mruknął bezczelnie
-Co ty sobie wyobrażasz? Znów wrócił Malfoy, który jest głupim, aroganckim egoistą? Nie jestem z Slytherinu i twoją osobistą dziwką!
-Keep calm. Zrozumiałem, nadal kochasz Ron'a.
-Odczep się! Nie powinno cię interesować nic oprócz twojego Czarnego Pana, czyż nie?- spytałam, chcąc trafić go w czuły punkt. Zamilkł, więc powróciłam do książki. Po dłuższej chwili powiedział
-Nie zaprzeczyłaś...
-Czemu?-spytałam nadal czytając książkę.
-Że nie kochasz Rona...
-Spadaj!-krzyknęłam i wyciszyłam go zaklęciem. Może i kocham Rona. Na pewno nie zniknie z mojego życia tak łatwo... Ale to nie jego sprawa! Westchnęłam i popatrzyłam na Malfoy'a, który stał na granicy mojego zaklęcia ochronnego. Opierał o przezroczystą kulę czoło i miał zamknięte oczy. Blond włosy, jak zwykle potargane dziwnie się zachowywały, gdy dotykały bariery ochronnej. Jego usta szybko się poruszały, pewnie coś tam mruczał pod nosem. Zakończyłam zaklęcie wyciszające w taki sposób, żeby on tego nie wiedział. Byłam ciekawa co on mamrocze...
-Głupia Granger, nie ufa mi, a ja muszę zdobyć jej zaufanie. Muszę... Już raz zawiodłem mamę... Ojciec ją zniszczy, jeżeli już tego nie zrobił... Błagam cię, Granger, pomóż mi, proszę cię... Szkoda, że tego nie słyszysz...
-Słyszę-powiedziałam. Otworzył oczy i popatrzył na mnie
-Sprytne, Granger. Zaklęcie niewerbalne.
-Mam na imię Hermiona- wysyczałam wściekła.
-A ja Draco.
-Miło mi.
-W sumie, po moim zmądrzeniu...
-W który nie wierzę-przerwałam
-Możemy się od nowa poznać-mówił dalej nie zwracając na mnie uwagi
-Nie, raczej nie-odpowiedziałam szybko
-Dlaczego?
-Bo nie mam ochoty zadawać się z tobą. Nie jesteś już casanową Hogwartu, nie każdy ma ochotę z tobą gadać.
 -A wcześniej niby miałaś?
-Zadaj sobie to samo pytanie...
-Byłem głupi
-Powtórz to- poprosiłam go z uśmiechem na ustach.
-Nie
-Powtórz to!
-Nie!
Nagle usłyszałam szczęk zamka. Celę otworzył Zabini
-Witam, witam. Hermiono, czy nasz więzień zachowywał się poprawnie?
-Nie, trzeba mnie ukarać. Her, możesz to zrobić, wiesz jak-powiedział i poruszył śmiesznie brwiami.
-Zboczeniec-powiedziałam i popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Cały Smok-mruknął Zabini i złapał blondyna za ramię. Wyprowadził go z celi i spytał
-A ty ślicznotko zamierzasz spędzić tutaj popołudnie w celi. Nie najlepiej...
-Już idę-mruknęłam zamykając drzwi. Szłam za nimi. Odezwałam się dopiero przed wejściem do sali sądowej.
-Powodzenia-powiedziałam i położyłam mu rękę na ramieniu. -Dziś twój wielki dzień, najpierw byłeś więźniem, a teraz zdradzisz ojca i...
-Będę potem żył długo i szczęśliwie- mruknął i wziął głęboki wdech. Weszliśmy do sali Rady. Usiadłam pomiędzy aurorami i innymi ministrami. Patrzyłam jak Zabini prowadzi go do ławki dla świadków, a Minister mówi. Miałam ochotę usiąść obok niego i złapać go za rękę. Dać mu jakiekolwiek wsparcie. Tylko dlaczego? Zawsze był moim wrogiem, a teraz... Czuję, że się zmienił.
DRACO
-Nazywam się Draco Malfoy i jestem tutaj, abyście złapali mojego ojca.-powiedziałem głośno. Ciche szepty między aurorami znikły, a wszyscy się na mnie gapili
-Na pewno każdy kojarzy Lucjusza. Długie włosy, arogancki dupek. Jeden z większych sługusów Voldemorta. Tak, Voldemorta, nie Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać! Każdemu sprawił ból, nie każdy może się tym pochwalić. Większość śmierciożerców to zwykli tchórze, którzy nie chcieli walczyć ze złem, tylko się nim stać. Większość śmierciożerców byli w głębi serca dobrzy. Byli po prostu tchórzami. Tak jak ja. Jednak nie jak mój ojciec. Byłem śmierciożercą- pokazałem Mroczny Znak i kontynuowałem- Ale nie z wyboru. Gdy chciałem uciec od ojca, zabrać matkę i zamknąć ten rozdział w życiu, Voldemort właśnie zrobił mi ten uroczy tatuaż. Grozili mi śmiercią nie tylko moją, lecz całej rodziny...-kontynuowałem moją opowieść jeszcze dwie godziny. Najwięcej było pytań odnośnie Wojny. Nie było to jednak aż takie niebezpieczne, jak opisywałem. Jeszcze dziś wyruszyło dużo aurorów w poszukiwaniu mojego ojczulka. Myślałem o tym wszystkim, gdy wychodziłem. Nagle zaczepiła mnie Hermiona.
-Co teraz zamierzasz?
-Jeśli chodzi o...?-spytałem
-O pracę.
-Dam jakoś radę...
-Czyli?
-Nie wiem!- krzyknąłem wkurzony.
-Nie wierzę, że to mówię, ale... Może chciałbyś zostać moim sekretarzem?..
-Jasne- powiedziałem. Też nie wierzyłem, że to prawda.
-Pogadam z Ministrem. Poczekasz?
-Pewnie- odparłem. No to problem z pracą rozwiązany. Oby... Patrzyłem jak szatynka podchodzi do Ministra i pyta, używając całego swojego uroku osobistego. Dlaczego ona to robi? A ja dlaczego na nią się gapię?
HERMIONA
'Dlaczego ja to robię' myśli uśmiechając się do Ministra.
-Myślę, że to dobry pomysł. Będę miała na niego oko, będzie pod dobrym wpływem, no i może zdobędziemy dzięki niemu więcej informacji o Lucjuszu i wojnie.
-Niech będzie. Ma tydzień okresu próbnego. A potem zobaczymy.
-Dziękuję. Przyda mi się asystent- mówię, kłaniając się i odchodząc do Malfoy'a
-Co tam, nowy asystencie?-spytałam przechodząc obok niego i Zabiniego, którzy gadali o swojej głupocie. Gdy blondyn usłyszał to przytulił mnie i podniósł ze szczęścia
-Jesteś najlepsza
-Powtórzysz?-spytałam z uśmiechem
-Spadaj-mruknął stawiając mnie na ziemi. Zaczęłam się z niego śmiać razem z Zabinim.
-Gdzie ty teraz mieszkasz?-spytałam Malfoy'a
-U Zabiniego
-Współczuje-powiedziałam i pomachałam im na pożegnanie. Ruszyłam seksownie poruszając biodrami, aby wszystkim opadła szczęka. Wiem, nie powinnam tak robić, ale to takie zabawne. Bo Malfoy miał dziś rację, wyładniałam. Choć jestem w miarę skromna, nie da się nie zauważyć zmian. Odwróciłam się tylko na chwilę, by popatrzeć na blondyna. Nie pomyliłam się, w końcu głupia nie jestem. Malfoy stał z otwartymi ustami.
-Zamknij buźkę, słonko- powiedziałam zgryźliwie i odeszłam w stronę swojego domu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz